Mogłaby być idealną bohaterką polskiej prawicy, ale Katy Carr, dziewczyna z ukulele, gra jej na nosie. Sławi polską historię, krytykując nacjonalizm i homofobię. Oburza się, że polscy uczniowie nie znają Kazimierza Piechowskiego ani generała Maczka. Dlatego o nich śpiewa.

Mówi szybko, z silnym brytyjskim akcentem (mama jest Polką, ojciec pół Szkotem, pół Anglikiem, poznali się we Włocławku, gdy budowano rafinerię). Jeśli nie jest w stanie precyzyjnie wytłumaczyć, jak bardzo podziwia polską historię, przechodzi na angielski. Wtedy mówi jeszcze szybciej. Cytuje obszerne wycinki historii, wciąż sprawdza stan wiedzy rozmówcy, dosyła na czacie nazwiska. Katy Carr, jak sama przyznaje, jest zakręcona na punkcie II wojny światowej. – Odwaga Polaków zmieniła moje życie – twierdzi. Występuje w strojach i fryzurach stylizowanych na lata 30. i 40., gra na staromodnym elektrycznym pianinie Wurlitzer, na ukulele i bandżo. Jej głos doceniono dwa lata temu, kiedy jako 32-latka była nominowana do London Music Award, w tej samej kategorii co Kate Bush, do której Carr jest na Wyspach porównywana. Choć największą przyjemność sprawia jej granie dla Polonii, zwłaszcza weteranów wojny, regularnie jest zapraszana do BBC. „Katy słusznie nazywa siebie nową ambasadorką Polski. Jej czwarty album, » Paszport «, jest niezwykły” – pisał recenzent w „Guardianie” w 2012 r. „The Sunday Times” uznał, że płyta „Paszport” to „przyspieszony kurs polskiej historii i muzyki”.

Katy Carr pisze piosenki o polskich weteranach wojennych

 

Trzy lata wcześniej Katy sama przeszła taki kurs. Wychowywana w Nottingham, gdzie się urodziła (ale przez pierwsze pięć lat życia mieszkała w Polsce), skończyła angielską szkołę, marzyła o byciu pilotem samolotu bojowego (ukończyła kurs na pilota szybowca), studiowała w Londynie, do Polski jeździła tylko na wakacje: do Bielska-Białej, gdzie mieszkały jej babcia i ciotka. – Żeby ćwiczyć polski, oglądałam telewizję – wspomina. Tam też obejrzała dokument o Kazimierzu Piechowskim, jednym z niewielu, którym udało się uciec z Auschwitz („pisz » Auschwitz «, nigdy » Oświęcim «; to był niemiecki obóz zagłady, a nie urocza polska miejscowość”). Potem napisała pełną emocji piosenkę „Kommander’s Car” o ostatnich 80 metrach ucieczki 19-latka z obozu w skradzionym samochodzie komendanta Rudolfa Hessa. Spotkała się też ze swoim bohaterem i nakręciła o tym film. Kazimierz Piechowski w BBC powiedział wtedy, że utwór Carr jest jak „brama zamykająca dramat jego życia”. – Teraz mogę zamknąć ten rozdział – mówił ze wzruszeniem 91-letni Piechowski.

W 2011 r. Katy wraz z zespołem Aviators w ramach The Escapologist Tour dała szereg koncertów inspirowanych II wojną światową w Polsce i Anglii. Rok później wydała album w całości poświęcony zapomnianym polskim bohaterom, jak sama o nich mówi. – Pan Kazik i inni weterani opowiadali mi swoje historie i historie swoich przyjaciół. Stąd takie piosenki jak “Mała, Little Flower” – przyznaje Katy Carr. Ten utwór, śpiewany głównie po angielsku (z kilkoma polskimi zdaniami), to historia Ireny Gut Opdyke, która walczyła w ruchu oporu. Uratowała dwanaścioro żydowskich dzieci, które ukryła w piwnicy, w domu esesmana. Dzień przed ślubem, w maju 1944 r., zginął jej narzeczony Janek Ridel. 

W piosence “Wojtek” opowiedziała z kolei historię niezwykłego żołnierza – niedźwiedzia Wojtka, który wsławił się noszeniem ciężkich skrzyń z amunicją pod Monte Cassino (“nie upuścił żadnej”). Niedźwiedź był częścią 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii w 2. Korpusie Polskim – Polacy kupili go w 1942 r., maszerując do Palestyny. Karmili go, opiekowali się nim, a on im pomagał w walce.

Rozmowa z Katy Carr, brytyjską piosenkarką polskiego pochodzenia

Edyta Błaszczak: Jesteś w trakcie nagrywania nowej płyty. “Polonia” ma się ukazać w lutym 2015 r. To album o polskich patriotach?

Katy Carr: To będzie kontynuacja mojego listu miłosnego do Polski, który zaczął się od płyty “Paszport”. Jestem dumna z tego, że mam polskie korzenie, a od spotkania z Kazimierzem Piechowskim polska historia nie chce mi wyjść z głowy. Dwa miliony wywiezionych na Syberię, bohaterstwo najlepszego generała II wojny światowej – generała Maczka, sprawa Enigmy, tysiące osób, które nie mogły wrócić do kraju po wojnie – o tym opowiadam. Ale głównymi bohaterkami mojej płyty będą kobiety: Pola Negri, Hanka Ordonówna i Elżbieta Zawacka.

Dlaczego właśnie one?

– Płyta ukaże się w 75. rocznicę pierwszej masowej deportacji Polaków na Wschód, a historia tych kobiet jest związana z wywózkami. Ojciec Poli Negri był wywieziony na Sybir, Hanka Ordonówna – do łagru w Uzbekistanie, a jej mąż – w głąb Rosji. Elżbieta Zawacka z kolei była jedyną kobietą wśród cichociemnych. Ludzie o tym wszystkim nie pamiętają. Zszokowało mnie, gdy się dowiedziałam, że bardzo często uczniowie w szkole nie uczą się o II wojnie światowej, bo nie zdążają z programem. Nie mieści mi się w głowie, że nie wiedzą o wywózkach czy Katyniu. Nie znają też generała Maczka, dlatego dedykowałam mu piosenkę na nowym albumie. Chcę, żeby był zapamiętany, i będę w tej sprawie apelować do polskich polityków.

Do czego chcesz ich przekonywać?

– Uważam, że poznawanie historii weteranów II wojny światowej powinno się stać częścią polskiego systemu edukacji. Chcę, żeby dzieci poznały niesamowite osiągnięcia tych ludzi – oni nie tylko stworzyli największy, odnoszący sukcesy partyzancki ruch oporu podczas II wojny światowej, ale też Armia Krajowa wspólnie z Żegotą pomagały ratować Żydów. Czy dzieci wiedzą, że milion Polaków ukrywało Żydów, ale tylko 6,5 tys. tysiąca osób jest zarejestrowanych w Yad Vashem jako “sprawiedliwi wśród narodów świata”? Moim zdaniem tylko weterani – świadkowie tamtych wydarzeń – są w stanie przekonać młodych i dać im poczucie dumy z własnego narodu.

To bardzo szlachetne, ale wydaje mi się, że wielu z nas odczuwa przesyt historią. Poza tym w tej chwili w Polsce zawłaszczają ją radykalne grupy prawicowe.

– Ja mówię o patriotyzmie, a nie nacjonalizmie. I żeby było jasne: ja nie mam do czynienia z ludźmi, którzy będą maszerować 11 listopada po Warszawie. To dla mnie nie są patrioci. Nie rozumiem też, jak w XXI wieku można być tak nietolerancyjnym.

Mimo wszystko chciałabyś tu mieszkać i znaleźć męża Polaka…

– Kocham Polaków i polską historię. Gdy poszłam do Muzeum Powstania Warszawskiego, nie mogłam z niego wyjść. Siedziałam tam cztery dni i płakałam, ze wzruszenia i z dumy, że w moich żyłach płynie polska krew. Musicie mnie zrozumieć, ja wcześniej nie znałam tej historii.

A jak reagują na twoje piosenki rodowici Brytyjczycy?

– To bardzo otwarty naród, ciekawy innych. Nie uczymy się jednak w szkole np. o bohaterstwie polskich lotników podczas bitwy o Anglię. Po pokazach mojego filmu “Kazik and the Kommander’s Car”, po koncertach podchodzą do mnie ludzie, płaczą i proszą o przypominanie Polakom, jak bardzo szanował ich i cenił Winston Churchill. Polscy i brytyjscy kombatanci bardzo się przyjaźnią, darzą się nawzajem wielkim szacunkiem. Polski wkład
w walce “o wolność naszą i waszą” nie został zapomniany. Spotykałam się nawet z opiniami, że naród polski powinien za nią zostać uhonorowany Pokojową Nagrodą Nobla. Mój album “Polonia” właśnie o tym wszystkim opowiada.

Rozmawiała Edyta Błaszcza

Share: